Promowane przez wiele lat w naszym państwie hasło typu "prędkość
zabija" zaczyna przesłaniać fakt, iż nie tylko szybka jazda jest
przyczyną wypadków w naszym kraju. Bez rzetelnej wiedzy na temat
prawdziwych przyczyn katastrof nie sposób jest poprawić sytuację na
polskich drogach.
Ze wszystkich krajów Unii Europejskiej, to w Polsce notowany jest
najwyższy wskaźnik śmiertelności na drogach. Mimo że np w Niemczech
wypadków jest 8 razy więcej niż w Polsce, - na każde 100 wypadków ginie
10,4 osoby - to dziesięciokrotnie więcej niż w Niemczech. Skąd ta
różnica? Wg. Policji w Polsce najwięcej wypadków jest na prostym odcinku
drogi - średnio jest to co trzeci wypadek. Przyczyna wydaję się być
prosta - nadmierna prędkość.
Polacy mają tendencję do szybkiej jazdy, poprostu uwielbiamy szybką
jazdę. Wg. statystyk średnio 45% polaków przyznaje bez ogródek, że lubi
szybką jazdę. Nawet we Francji (39%) czy w Niemczech gdzie autostrady są
dużo lepsze niż polskie odsetek ten wynosi 43%.
Wydaję się jednak że policja zbyt często wymienia nadmierną prędkość jako jedyny powód wypadku.
Ustalenie przyczyny takiego zdarzenia wymaga przeprowadzenia analizy i
rekonstrukcji wydarzeń. Policjanci wypełniający kartę zdarzenia
drogowego, na podstawie których tworzona jest statystyka, nie zawsze
robią przecież takie rekonstrukcje. W swojej pracy kierują się często
swoim doświadczeniem oraz zeznaniami naocznych świadków.
Z czego wynikają błędy kierowców? Policyjne statystyki nie dają na to
pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Milczą także na temat wpływu stanu
dróg i natężenia ruchu. Raport Najwyższej Izby Kontroli jasno
i wyraźnie dowodzi, że niski poziom bezpieczeństwa ruchu drogowego w
Polsce pozostaje w ścisłym związku ze złym stanem infrastruktury
drogowej. Na co drugim kilometrze dróg są koleiny o głębokości powyżej
2cm, na co czwartym - nawet powyżej 3cm. W Unii Europejskiej takie drogi
wyłączane są z użytku, w Polsce natomiast gdybyśmy mieli zamknąć takie
drogi z pewnością musielibyśmy zamknąć ich ponad połowę. Dlatego drogi
uszkodzone przez koleiny klasyfikowane są jako znajdujące się w złym
stanie technicznym i jedynie ogranicza się na nich prędkość.
To wynik fatalnego zarządzania infrastrukturą drogową w naszym kraju.
Kontrole prowadzone przez NIK od 2000 roku wykazywały, że niemal połowa
zarządców dróg nie miała danych o wypadkach na nich, a ponad 30 proc. z
nich nie miało nawet projektów, organizacji ruchu (rozmieszczania
świateł, pasów, itp) W ubiegłym roku zatwierdzoną organizację ruchu na
wszystkich drogach miało tylko niespełna 20 proc. zarządców, 37,5 proc.
nie prowadziło w ogóle analiz dotyczących bezpieczeństwa.
Według cytowanego wcześniej raportu Najwyższej Izby Kontroli kursy
nauki jazdy - pomimo wprowadzanych zmian - wciąż nie są w stanie dobrze
przygotować przyszłych kierowców. Zarówno przekazywana wiedza, jak i
zdobywane umiejętności są niewystarczające. W efekcie zaskakująco
niewielu uczestników kursu zdaje egzamin za pierwszym razem - twierdzą
autorzy raport. Średnia dla całego kraju w latach 2009 -2010 w żadnym z
ośrodków nauki jazdy nie przekroczyła 50%, a najbliżej tej granicy była
Warszawa, w której pierwszy egzamin kończył się sukcesem dla 48 proc.
egzaminowanych. Nie brakowało jednak ośrodków, w których za pierwszym
razem egzamin zdała co czwarta osoba. O niezbyt wysokiej skuteczności
szkolenia przyszłych kierowców najlepiej świadczy fakt, że Ci z
najmniejszym stażem (w wieku 28-24 lata) powodują najwięcej wypadków.
To nie jest nawet sprawą braku wiedzy, ale raczej niedopuszczania do
świadomości faktu, że nawet na suchej nawierzchni podczas gwałtownego
hamowania samochód nie zatrzyma się w miejscu, a w zależności od
prędkości początkowej dopiero po kilkunastu, nawet kilkudziesięciu
metrach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz